środa, 27 lutego 2008

Nie życzę tego nikomu

Zaniedbałam swojego bloga, ale zapewniam, że z ważnego powodu. Przyszło nam się bowiem zmierzyć z największym, jak dotąd w naszym życiu problemem, jakim jest choroba dziecka. Żółtaczka przy tym to małe zmartwienie. Niestety nasz synek zachorował na coś znacznie poważniejszego i cały pierwszy miesiąc swojego życia przyszło mu spędzić w szpitalu. Jego stan się poprawia, jesteśmy już w domu, ale już zawsze będziemy drżeć o jego zdrowie i czeka nas jeszcze wiele konsultacji lekarskich.

Teraz wiem już na pewno, że ktoś kto nie ma dzieci nie jest w stanie zrozumieć, jaką tragedią jest choroba takiego malucha. Wypłakałam morze łez, wymodliłam się tak, jak już dawno tego nie robiłam i musiałam znaleźć w sobie siłę, żeby stawić temu czoła. Dziś już wiem, że nie ma w życiu nic gorszego niż cierpienie własnego dziecka i bezsilność, kiedy nie można mu w żaden sposób pomóc.

Teraz mamy nadzieję, że najgorsze już za nami i że limit chorób już został wyczerpany.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

trzymam kciuki, żeby na conajmniej najbliższe 50 lat!

Aesthetikophilos pisze...

Tak bardzo mi przykro... Podejrzewalam, ze cos waznego sie wydarzylo i nie masz czasu na takie trywialnosci, jak blog.
Ciesze sie, ze juz jest lepiej i przesylam mase pozytywnej energii, by synek calkowicie wyzdrowial. I oby to byla ostatnia choroba w jego zyciu!
Dzielna jestes, Solardew :)
Pozdrawiam cieplutko :)