
wtorek, 22 stycznia 2008
Dzisiaj byliśmy u lekarza. Leki na utrzymanie maluszka w brzuchu zostały oficjalnie odstawione i mogę rodzić w każdej chwili. Siedzimy więc jak na bombie zegarowej i zastanawiamy się, kiedy to nastąpi. Ja sama mam już naprawdę dosyć, bo ostatni miesiąc dał mi się we znaki. W dodatku przez ostatnie 4 tygodnie przytyłam zaledwie 0,5 kg i powoli zaczynam przypominać wygłodniałe dziecko z Somali, któremu wystają wszystkie kości i ma tylko spory brzuszek. Już nie mogę się doczekać końca diety...ehhh.
Tymczasem skończyłam dzisiaj czytać "Świadectwo prawdy" Jodi Picoult i muszę przyznać, że książka bardzo przypadła mi do gustu. Podoba mi się to, że autorka lubi się zmagać z trudnymi pytaniami jednocześnie tworząc prozę zrozumiałą dla każdego czytelnika. To dopiero druga z przeczytanych przeze mnie powieści tej autorki, a już mam ochotę zabrać się za kolejną i walczę z pokusą zamówienia sobie "Czarownic z Salem Falls".

poniedziałek, 21 stycznia 2008
Miejsce dla siebie...
Powoli dochodzę do siebie przed kolejnym starciem ze szpitalem, które mam przeczucie, że nastąpi w tym tygodniu. Nie wiem jak podratowałabym swoją psychikę gdyby nie mój kochany mąż, który ma na mnie zbawienne działanie i który zawsze jest przy mnie, gdy tak bardzo go potrzebuję. Dziękuję Kochanie :)
Dowodem tego, że wracam do siebie jest to, że znów sięgnęłam po książki, na których niestety w szpitalu nie mogłam się skupić. I tym sposobem pochłonełam wczoraj "Miłość zimniejszą od śmierci" Anny Małyszewa. Muszę przyznać, że rosyjskie klimaty wciągają mnie coraz bardziej i chętnie zabrałabym się za kolejną powieść autorki, ale tu niestety pojawia się problem. Podobno Małyszewa napisała około 20 kryminałów jednak mam wrażenie, że u nas zostały wydane tylko te dwie, które już przeczytałam, a może się mylę? Czy ktoś wie coś więcej na ten temat, bo jakoś w Internecie nie znalazłam żadnych informacji.
Ależ się zezłościłam na Allegro. Wypatrzyłam tam biurko swoich marzeń. Do końca licytacji zostało jeszcze 10 dni, kiedy nagle ktoś ją zakończył i zostało kupione...za bezcen w dodatku. Jak to możliwe?! Biurko wyglądało mniej więcej podobnie jak to na zdjęciu poniżej.
Już od jakiegoś czasu marzy mi się kącik dla siebie. Na razie zadowalam się stolikiem do kawy, kanapą i laptopem, który najczęściej ląduje mi na kolanach. Jednak trudno w takim miejscu zebrać myśli, a ja tak bardzo chciałabym wrócić do pisania, rysowania... Najwcześniej będzie to możliwe na wiosnę, kiedy to Mały Człowiek uzyska swój własny pokój, a ja dzięki temu zyskam 2 metry kwatratowe przestrzeni dla siebie i będę bardzo szczęśliwa. Już kompletuję meble i mam nadzieję, że fotela, który wypatrzyłam na Allegro nikt już mi nie sprzątnie sprzed nosa :)

Ależ się zezłościłam na Allegro. Wypatrzyłam tam biurko swoich marzeń. Do końca licytacji zostało jeszcze 10 dni, kiedy nagle ktoś ją zakończył i zostało kupione...za bezcen w dodatku. Jak to możliwe?! Biurko wyglądało mniej więcej podobnie jak to na zdjęciu poniżej.

Już od jakiegoś czasu marzy mi się kącik dla siebie. Na razie zadowalam się stolikiem do kawy, kanapą i laptopem, który najczęściej ląduje mi na kolanach. Jednak trudno w takim miejscu zebrać myśli, a ja tak bardzo chciałabym wrócić do pisania, rysowania... Najwcześniej będzie to możliwe na wiosnę, kiedy to Mały Człowiek uzyska swój własny pokój, a ja dzięki temu zyskam 2 metry kwatratowe przestrzeni dla siebie i będę bardzo szczęśliwa. Już kompletuję meble i mam nadzieję, że fotela, który wypatrzyłam na Allegro nikt już mi nie sprzątnie sprzed nosa :)
czwartek, 17 stycznia 2008
Smutno mi...
Wszystkich, którzy zaglądają tu w poszukiwaniu kolejnych, tchnących optymizmem wpisów bardzo przepraszam, ale na razie nie mogę się na nie zdobyć. Próbuję dojść do siebie, ale strasznie trudno mi odzyskać radość życia...a wiele bym za to dała. Nigdy nie myślałam, że ciąża okaże się tak ciężkim emocjonalnie przeżyciem. Tak więc wybaczcie mi te smętne wpisy, jak tylko dojdę do siebie to blog wróci do poprzedniej formy.
Zdjęcie autorstwa Dalobeee

środa, 16 stycznia 2008
Wróciłam...chwilowo
Tak się niefortunnie złożyło, że nagle musiałam iść do szpitala. Nic poważnego się nie stało, ale jednak zostałam na obserwacji. Pech chciał, że oddziale patologii ciąży nie było wolnego łóżka więc pierwsze 24 godziny spędziłam na porodówce. Szpital ten jest szpitalem klinicznym, jednym z lepszych na Dolnym Śląsku toteż najwięcej jest tam przypadków ciężkich. To co tam przeżyłam nie da się porównać z niczym. Na porodówce nie mozńa było nawet oka zmrużyć, bo w tych jękach, które tam było słychać po prostu się nie dało. Co chwilę rodziły się chore dzieci. Później przeniesiona mnie na oddział patologii ciąży, gdzie owszem spać się dało, ale nieszczęść tam wcale nie było mniej. W zasadzie ciąża taka jak nasza, czyli zdrowa należy tam do rzadkośći. Co wieczór ktoś płakał w toalecie, co dzień słyszało się o tym, że kolejen dziecko nie przeżyło kolejnej doby, co chwilę jakaś kobieta jęczała z bólu przewożona na inny oddział. Nie potrafię po tym wszystkim dojść do siebie. Cały czas mam przed oczami to co tam widziałam i boję się porodu jeszcze bardziej niż przedtem. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że mój stan psychiczny jest tak słaby. Biorę teraz leki i najprawdopodobniej za tydzień urodzę...chciałabym mieć już to wszystko za sobą. Jedno jest pewne, teraz bardziej niż kiedykolwiek, dziękuję Bogu za to, że moja ciąża jest zdrowa i nasz synek cały czas rozwija się prawidłowo.
czwartek, 10 stycznia 2008
Starocie
Ostatnio po prostu uwielbiam wycieczki do piwnicy w naszym domu. Zawsze znajduję tam jakiś nowy skarb, który później, z szerokim uśmiechem na twarzy, taszczę do naszego mieszkanka. Reakcja mojego męża jest oczywiście jednakowa za każdym razem, choć z przyjemnością zauważam, że wraz z coraz dłuższym stażem naszego małżeństwa, coraz częściej zaczyna machać ręką na moje dziwactwa :)
Dwa zdjęcia z dzisiaj:
Dzisiaj na blogu Decor8 znalazłam swoją wymarzoną szafkę nocną. Jaka szkoda, że pewnie takiej nigdzie u nas nie znajdę. Żałuję też, że nie ma u nas pchlich targów z prawdziwego zdarzenia, a jedynie giełda staroci, na której nie ma nic ciekawego za to ceny są z kosmosu.
Dzisiaj na blogu Decor8 znalazłam swoją wymarzoną szafkę nocną. Jaka szkoda, że pewnie takiej nigdzie u nas nie znajdę. Żałuję też, że nie ma u nas pchlich targów z prawdziwego zdarzenia, a jedynie giełda staroci, na której nie ma nic ciekawego za to ceny są z kosmosu.

środa, 9 stycznia 2008
"Dziewczyny z Portofino" Grażyna Plebanek

"Dziewczyny z Portofino" to historia czterech przyjaciółek z jednego blokowiska, która rozpoczyna się już w latach sześdziesiątych i prowadzi nas przez późniejsze czasy i okresy przemian ustrojowych, aż do okresy dojrzałości bohaterek. Każda z dziewczyn wywodzi się z innego domu, niemniej jednak, cechą wspólną ich środowisk rodzinych jes to, że albo są to rodziny patologiczne albo po prostu rozbite i nieszczęśliwe. Jak dla mnie za dużó tych nieszczęść jak na jedną książkę.
Żeby nie było wątpliwości od razu powiem, że "Dziewczyny z Portofino" nie jest książką złą, ale też nie wybitną czy nawet bardzo dobrą. W zasadzie trochę się męczyłam czytając ją i to głównie dlatego, że radości z życia w tej książce jest jak na lekarstwo.Doszłam również do wniosku, że minął mi już okres, w którym dopatrywałam się wartościowych przesłań tylko i wyłącznie w cierpiętniczym umartwianiu się i zadręczaniu. Owszem jest coś z prawdy w twierdzeniu, że co nas nie zabije to nas wzmocni, ale żadna to reguła. Książkę polecam tym, którzy chcą sobie przypomnieć peerelowskie czasy, albo podnieśc się na duchu, że nasze dzisiejsze realia wcale nie są takie złe.
wtorek, 8 stycznia 2008
Wybór
Moja znajoma (a mamy również powody by przypuszczać, że i krewna) urodziła dzisiaj synka.(Marta jeszcze raz wielkie gratulacje!!!) Poród trwał aż 36 godzin, co wydawać by się mogło w dzisiejszych czasach fikcją. Cały dzień myślę tylko o tym, że jednak kobiety powinny mieć prawo do decydowania o sposobie rozwiązania, a co za tym idzie o własnym ciele. A już na pewno nie powinni o tym decydować mężczyźni, którzy bóli porodowych nigdy nie doświadczyli i wątpię czy by je znieśli. Samej dało mi to dużo do myślenia i stoję przed naprawdę trudnym wyborem, mam jednak nadal nadzieję, że Moim wyborem.
Tymczasem kupiliśmy naszemu synusiowi lampkę nad łóżko w kształcie księżyca. Mała, jakby na to nie patrzyć, badziewna rzecz, a wygląda całkiem fajnie i sami nie możemy się nią nacieszyć. Szczerze mówiąc mam wątpliwośći czy żarówka się nie wypali do urodzenia małego bo ciągle ją eksploatujemy.
A teraz trochę o tym jak jestem zawiedziona Empikiem. Tydzień temu zamówiłam u nich książki, na które czekałam z wielką nieciepliwością, gdyż dużo czasu na ich przeczytanie mi już nie zostało. Czekałam, czekałam aż się doczekałam komunikatu na mojej stronie użytkownika, że niestety nie moga oni zrealizować całego mojego zamówienia i mam zdecydować, czy chcę aby mi przesłali część szybciej, a na drugą trzeba będzie poczekać. Wszystko by bylo ok tylko nie rozumiem jedenj rzeczy: skoro w momencie zamówienia wszystkie pozycje były dostępne, to czemu aż tydzień zabrało im dojście do wniosku, że jednak czegoś im brakuje? Jestem bardzo zawiedziona Empikiem i już nigdy nie zamówię u nich nić przez Internet...trudno.

Tymczasem kupiliśmy naszemu synusiowi lampkę nad łóżko w kształcie księżyca. Mała, jakby na to nie patrzyć, badziewna rzecz, a wygląda całkiem fajnie i sami nie możemy się nią nacieszyć. Szczerze mówiąc mam wątpliwośći czy żarówka się nie wypali do urodzenia małego bo ciągle ją eksploatujemy.
A teraz trochę o tym jak jestem zawiedziona Empikiem. Tydzień temu zamówiłam u nich książki, na które czekałam z wielką nieciepliwością, gdyż dużo czasu na ich przeczytanie mi już nie zostało. Czekałam, czekałam aż się doczekałam komunikatu na mojej stronie użytkownika, że niestety nie moga oni zrealizować całego mojego zamówienia i mam zdecydować, czy chcę aby mi przesłali część szybciej, a na drugą trzeba będzie poczekać. Wszystko by bylo ok tylko nie rozumiem jedenj rzeczy: skoro w momencie zamówienia wszystkie pozycje były dostępne, to czemu aż tydzień zabrało im dojście do wniosku, że jednak czegoś im brakuje? Jestem bardzo zawiedziona Empikiem i już nigdy nie zamówię u nich nić przez Internet...trudno.
niedziela, 6 stycznia 2008
"Gliniana Biblia" Julia Navarro

A skoro już jesteśmy przy książkach, to czy sprzedajecie swoje na Allegro? Zaczęłam się nad tym poważnie zastanawiać, od kiedy to nasze pólki zaczęły się uginać pod ich ciężarem, a mimo wszystko jest na nich cała masa książek, z którymi jakoś nie jestem emocjonalnie związana...
Uczta!!!
Tymczasem popatrzecie tylko na te zdjęcia:


Te zdjęcia przedstawiają zdecydowanie moje klimaty. Po prostu nie mogę sie na nie napatrzyć i chętnie bym tak samo urządziła nasze mieszkanko, czym niewątpliwie przyprawiłabym mojego mężą o nieustanną depresję. Dzisiaj dyskutowaliśmy o tym, że i owszem kolorystyka podoba nam się ta sama, jednak on nie uznaje mebli niepraktycznych, kiedy to ja, w imię hołdowania różnym stylom, jestem w stanie poświęcić swoje wygody tylko dla tego żeby cieszyć oko takimi boskimi widokami. Tymczasem desperacko poszukuję w sklepach szafki nocnej. Niestety jeszcze nie znalazłam takiej która by mi odpowiadała. Podobny problem mam ze znalezieniem we Wrocławiu miejsca, w którym nie tylko zajmowano by się renowacja mebli, ale mogłabym liczyć na inwencję twórczą pracujących tam osób.Niewątpliwie to czego szukam to właśnie takie miejsce, szkoda tylko, że jest w Krakowie:(. Jeśli ktos z Was namiary na takich cudotwórców to proszsę podzielcie się, bo w naszej garderobie marnuje się cudna bieliźniarka, która aż się prosi o lekki lifting.
sobota, 5 stycznia 2008
Dopada mnie...
Od początku ciąży mam okropne koszmary i inne, zadziwiające swą obrazowością sny. To podobno normalne w tym stanie, gdyż podczas snu podświadomość wreszcie ma okazję wyrzucic wszystkie swoje obawy.
Tak jak unikałam robienia jakichkolwiek podsumowań ubiegłego roku tak nie mogę się opędzić od myśli, które każą mi podsumować swoje życie w tej właśnie wyjątkowej chwili, kiedy stoję na pograniczu czegoś nowego i całkowicie nieznanego. Zapewne jest wiele przyszłych matek, które nie mają takich dylematów, albo nawet, które uznałyby moje rozważania za przejaw egoizmu, ale po prostu nie jestem w stanie o tym nie myśleć. Jak bardzo zmieni się moje życie? Czy to znaczy, że już niedługo będę musiała porzucić wszystko co sprawia mi przyjemność, wszystko co lubię dla tego Małego Czlowieczka, który być może już za dwa tygodnie zawładnie całkowicie naszą codziennością? Patrzę na wszystkie sprzęty, które dla niego zgromadziliśmy, na śliczne łóżeczko, huśtawkę i inne akcesoria i ogrania mnie przeraźliwy lęk, że nie dam sobie rady. Tych obaw jest tak dużo, że wymienianie ich tu nawet nie ma sensu. W takich chwilach zamykam oczy i myślę o tym jak cudownie byłoby teraz uwolnić się od wszystkich zmartwień. Jak wspaniale byłoby móc przejść boso po plaży i czuć całkowitą wolność, albo móc zmoknąć w deszczu nie bojąc się przeziębienia i z beztroską spoglądać w przyszłość.
Zdjęcia są autorstwa Blue Onion
Ale tak naprawdę, to już sobie nie wyobrażam jakby życia bez tej małej istoty, która póki co nadal noszę pod sercem...


Ale tak naprawdę, to już sobie nie wyobrażam jakby życia bez tej małej istoty, która póki co nadal noszę pod sercem...
piątek, 4 stycznia 2008
I znowu sama:(
Oj nie powiem trudno mi się było rozstać z moim mężusiem po tym jak miał prawie dwa tygodnie urlopu. Znowu jestem sama w domu, co też ma swoje plusy, bo zabrałam się za całą masę prozaicznych, domowych czynności. Oprócz tego czas najwyższy spakować torbę do szpitala, mimo że odkładam to jak tylko mogę. Kącik dla Małego Czlowieczka wygląda już coraz ciekawiej (jak tylko wszystko już będzie na swoim miejscu to umieszcze zdjęcia)
Tymczasem zrobiłam napad na bibliotekę i oto co udało mi się wygrzebać:
Zaraz się biorę za "Glinianą Biblię".
W kinach dwa filmy, które chcielibyśmy obejrzeć: "Złoty kompas" (czytał ktoś książkę?)i oczywiście "Kermel". Zostały mi dwa tygodnie żeby to zrobić i mam nadzieję, że nam się uda, choć nasze wychodzenie do kina jest już legendarne. Robimy rezerwacje, po czym jak przychodzi co do czego to nagle stwierdzamy, że tak przyjemnie jest w domu, że nie chce nam się wychodzić...wiem to brzmi przerażająco, syndrom emeryta w tak młodym wieku...aż strach pomyśleć!
Tymczasem zrobiłam napad na bibliotekę i oto co udało mi się wygrzebać:

Zaraz się biorę za "Glinianą Biblię".
W kinach dwa filmy, które chcielibyśmy obejrzeć: "Złoty kompas" (czytał ktoś książkę?)i oczywiście "Kermel". Zostały mi dwa tygodnie żeby to zrobić i mam nadzieję, że nam się uda, choć nasze wychodzenie do kina jest już legendarne. Robimy rezerwacje, po czym jak przychodzi co do czego to nagle stwierdzamy, że tak przyjemnie jest w domu, że nie chce nam się wychodzić...wiem to brzmi przerażająco, syndrom emeryta w tak młodym wieku...aż strach pomyśleć!
czwartek, 3 stycznia 2008
No i nadszedł 2008 rok

Dla rozrywki wciągnełam później "Dziecko dla początkującyh" i sporo się uśmiałam, ale też i wystraszyłam...zdaje się, że jako przyszli rodzice nawet nie wyobrażamy sobie jeszcze dokładnie co nas czeka, za to z całą pewnością należymy do tych 90%, którzy to uważają, że ich dziecko będzie aniołkiem, a którzy pózniej mocno się rozczarowywują :)
Szarpnęłam się też i zamówiłam w internetowym empiku "Miłość zimniejsza od śmierci: i "Dom w Riverton". Udało mi się wykorzystać też kupon rabatowy więc nie zrujnuję się całkowicie. Jak dobrze pójdzie już w poniedziałek będę się rozkoszować moimi nowymi zdobyczami.
Za to dzisiaj podczas zakupów odwiedziłam Empik i jestem z siebie dumna, gdyż oparłam się wszelkim książkowym zakupom (muszę więcej wypożyczać, a mniej kupować, bo raz, że pieniędzy ubywa w zastraszającym tempie, a dwa, że naprawde już nie mamy gdzie trzymać książek)...no może prawie wszystkim, bo wzbogaciłam się o śliczny mały kalendarz w kolorze musztardowym - mała rzecz a cieszy :)
wtorek, 1 stycznia 2008
Podsumowania, postanowienia...hmm?
Tak to już jest, że koniec roku skłania nas do zrobienia bilansu, do podsumowania tego co udało nam się zrealizować albo o czym zapomnieliśmy. Zastanawiamy się nad własnym życiem, nad tym czy jesteśmy spełnieni, czy osiągneliśmy to na czym nam tak bardzo zależało.
Ja pierwszy raz nie chcę nic podsumowywać i pierwszy raz nawet nie myślę o tym, żeby zrobić sobie listę postanowień do zrealizowania w 2008 roku (no może oprócz tego, że chciałabym się wreszcie nauczyć rosyjskiego). Dlaczego? Odpowiedź jest prosta:jedyne czego chcę,to żeby było tak jak jest. Aż się boję wypowiadać tego na głos, ale najnormalniej w świecie jestem bardzo szczęśliwa i wszystkim Wam życzę z okazji Nowego Roku abyście takie szczęście osiągneli.
A poniżej dwa zdjęcia z najważniejszego dla nas wydarzenie roku 2007 :)
Ja pierwszy raz nie chcę nic podsumowywać i pierwszy raz nawet nie myślę o tym, żeby zrobić sobie listę postanowień do zrealizowania w 2008 roku (no może oprócz tego, że chciałabym się wreszcie nauczyć rosyjskiego). Dlaczego? Odpowiedź jest prosta:jedyne czego chcę,to żeby było tak jak jest. Aż się boję wypowiadać tego na głos, ale najnormalniej w świecie jestem bardzo szczęśliwa i wszystkim Wam życzę z okazji Nowego Roku abyście takie szczęście osiągneli.
A poniżej dwa zdjęcia z najważniejszego dla nas wydarzenie roku 2007 :)

Subskrybuj:
Posty (Atom)