środa, 9 stycznia 2008

"Dziewczyny z Portofino" Grażyna Plebanek

Bardzo się cieszę, że stojąc w lipcu przed pólkami książek w Empiku i wybierając sobie lektury na wakacyjny wyjazd zrezygnowałam z tej książki na rzecz "Krakowskiej Żałoby"

"Dziewczyny z Portofino" to historia czterech przyjaciółek z jednego blokowiska, która rozpoczyna się już w latach sześdziesiątych i prowadzi nas przez późniejsze czasy i okresy przemian ustrojowych, aż do okresy dojrzałości bohaterek. Każda z dziewczyn wywodzi się z innego domu, niemniej jednak, cechą wspólną ich środowisk rodzinych jes to, że albo są to rodziny patologiczne albo po prostu rozbite i nieszczęśliwe. Jak dla mnie za dużó tych nieszczęść jak na jedną książkę.

Żeby nie było wątpliwości od razu powiem, że "Dziewczyny z Portofino" nie jest książką złą, ale też nie wybitną czy nawet bardzo dobrą. W zasadzie trochę się męczyłam czytając ją i to głównie dlatego, że radości z życia w tej książce jest jak na lekarstwo.Doszłam również do wniosku, że minął mi już okres, w którym dopatrywałam się wartościowych przesłań tylko i wyłącznie w cierpiętniczym umartwianiu się i zadręczaniu. Owszem jest coś z prawdy w twierdzeniu, że co nas nie zabije to nas wzmocni, ale żadna to reguła. Książkę polecam tym, którzy chcą sobie przypomnieć peerelowskie czasy, albo podnieśc się na duchu, że nasze dzisiejsze realia wcale nie są takie złe.

3 komentarze:

Monika Badowska pisze...

Skończyłam wczoraj czytać "Pudełko ze szpilkami" tej autorki. To zupełnie inna książka od tej, którą opisujesz.
Recenzja na moim blogu;)
Pozdrawiam:)

Anonimowy pisze...

"Dziewczyny z Portofino" Plebanek to faktycznie mocno pesymistyczna książka, ale mi się w niej najbardziej podobało obyczajowe tło z czasów PRL. Lubię czytać Plebanek. Polecam "Pudełko ze szpilkami".

Solardew pisze...

Też czytałam "Pudelko ze szpilkami" i podobało mi się o wiele bardziej :)