niedziela, 27 kwietnia 2008

"Sen Kasandry" Woody Allen

Za każdym razem, po obejrzeniu filmu Woody'ego Allen'a, zadaję sobie pytanie co ciągnie mnie do jego twórczości. Odpowiedź chyba jest banalna: po prostu ciekawi mnie co znowu wymyślił ten mały,wesoły człowieczek. Tym razem nie wymyślił nic odkrywczego, a już na pewno nie zachwycającego. Oglądając "Sen Kasandry" ma się wrażenie jakby czytało się Dostojewskiego. Rdzeń filmu stanowi odwieczny dylemat między zbrodnią, a karą, między sumieniem a żądzą. Humoru tym razem, nawet wisielczego, jest tam jak na lekarstwo, za to tragedii, cierpienia, i smutku nie brakuje.

Dwóch młodych i przystojnych braci marzy o życiu na wysokim poziomie. Niestety ani jeden, ani drugi nie wydaje się być w przysłowiowym czepku urodzony, mało tego, talentu i sprytu do osiągniecia zawodowego sukcesu też im brakuje. Jeden z nich to wieczny hazardzista, który właśnie przegrał zawrotną sumę pieniędzy, a drugi, wiecznie inwestujący w plajtujące inwestycje, szaleńczo zakochał się w młodej, "kosztownej" aktorce. Cała nadzieję pokładają w swym bogatym wuju, którego matka wychwala pod niebiosa i stawia za wzór każdemu kogo napotka. Wuj, a i owszem pieniądze dla siostrzeńców chętny jest wyłożyć, ale za małą przysługę...morderstwo człowieka, który stanął mu na drodze ku jescze większemu bogactwu.

Przyznam szczerze, że film nie należy do najlepszych, a już na pewno nie poprawi Wam humoru. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że do myślenia też niekomu nie da, bo temat jest oklepany i pospolity,a sam Allen nie wnosi nic nowego ani odkrywczego. I jedyne co w tym filmie jest naprawdę dobre do kracja Colin'a Farrell'a,który z polotem stworzył postać alkoholika- hazardzisty, którego wyrzuty sumienia psują całą uknutą intrygę.

Jednym słowem filmu nie polecam, no chyba, że już się bardzo nudzicie i nie macie co zrobić z wolnym czasem , ale i tak radzę ten wybór przemyśleć.

1 komentarz:

matylda_ab pisze...

Woodego Allena bardzo lubię, ale nie wiem czemu, pomimo, że tego filmu nie widziałam, jakoś mnie nie ciągnie, aby go obejrzeć. Może to przeczucie, że jest nijaki, nie allenowski...
Twoja notka mnie jedynie utwierdza w moi przeczuciu. Dzięki.