W ramach naszych pracowych śniadań Remik uraczył nas dzisiaj pyszną bruschettą. Zioneliśmy po niej ogniem czosnkowym na kilometr, ale było warto. Poza tym nie ma to jak śniadanko w takim zacnym gronie.

Jakby tego było mało, na obiad wybraliśmy się do naleśnikarni. Było nas więcej niż na załączonym zdjęciu, ale tylko nasza trójka odważnie pozowała na tle tej rewelacyjnej mozaiki.
Na zdjęciu: Pati, Remik i ja.

A tutaj,ponownie, Pati, niektórym znana, jako Lukrecja Palpitacja I :)

W przerwach, rzecz jasna, zdarza nam się trochę popracować ;)