
Święta minęły nam na leniuchowaniu. Ja głównie odpoczywałam z książką w ręku, a Krystian chyba nadrobił wszystkie zalełości w swoich grach...i piciu piwa:) Od czasu do czasu nasz relaks zakłócały skurcze więc chyba niedługo nadejdzie TEN czas...
Kilka dni temu dostałam od męża "Dzieci Cesarza" Claire Messud i od momentu kiedy przechwyciłam ją w swoje łapki już jakoś nie mogłam wypuścić. Książka jest świetna, dokładnie w stylu, jaki lubię. Niby wydaje się łatwa i przystępna, ale nie ma rozdziału, nad którym człowiek by się nie zastanawiał. Opowiada historię, młodych ludzi, którzy próbują znaleźć dla siebie odpowiednie miejsce w mieście koneksji, zależności, blichtru i sztucznych konwenansów. Ich poszukiwania nieraz są desperackie, a nieraz trywialne. Wikłają się w dziwne związki, szukają zrozumienia i przyjaźni, tylko po to, żeby w chwilę później zdać sobie sprawę jak bardzo utopijną wizję swojego życia sobie stworzyli. Szukają ciągle prawdy, chcą być szczerzy, ale okazuje się to trudniejsze niż podejrzewali i tylko zachowywanie pozorów ratuje ich przed całkowitą kompromitacją.
Zdecydowanie zachęcam do przeczytania :)
4 komentarze:
oj, już druga osoba poleca tę książkę...wcześniej Judytta, Widzę, że może powinnam po nią sięgnąć...pozdrawiam!
Koniecznie :) Jedyną jej wadą jest to, że to spore tomisko i niewygodnie mi się trzymało...i trochę mi brzuch przysłaniał :))
Ja troszke w inne książki nosa wkładam, chociaż od roku niestety zaniedbałam tę przyjemność. I podejrzewam, że jeszcze chwilkę i też znów wrócę do czytania :) Także dzięki temu, że Ty z pasją książki pochłaniasz- to jakoś zaraźliwie działa ;)
Cieszę, że to zaraźliwe, a w razie czego to moja biblioteczka jest naprawdę opasła więc zawsze mogę Ci coś podrzucić :)
Prześlij komentarz