Kiedyś kochałam święta z każdymi ich wątpliwymi urokami. Nie zniechęcała mnie komercja, dzikie tłumy ludzi w sklepach i na ulicach ani drastyczne uszczuplenie portfela na mniej lub bardziej trafione prezenty. Niestety już dawno temu ta dziecinna naiwność przemieniła się u mnie w cynizm, który jest nieomylnym znakiem starzenia się. Od jakiegoś czasu grudzień już od pierwszych swoich dni oznacza dla nas bieganinę po sklepach w poszukiwaniu prezentów związanych z całą masą naszych rodzinnych uroczystości. Część tego szaleństwa mamy dzisiaj za sobą... Uff jak dobrze, choć to tylko kropla w morzu nieograniczonych potrzeb.
Dla ukojenia zmysłów raczymy się kawą z cynamonem i odkrywamy na nowo Ms John Soda
Dla ukojenia zmysłów raczymy się kawą z cynamonem i odkrywamy na nowo Ms John Soda
2 komentarze:
fajne zdjątka...
Ja odkąd pamiętam zawsze nie lubiłam świąt. A o wspomnianej bieganinie nawet nie wspomnę.
Najchętniej wyjechałabym z M. gdzieś daleko daleko, gdzie nie ma świąt BN ( i Wielkanocy ;) ) tak, żeby nie uświadczyć żadnej bombki, czy choinki...
P.S. Ale nasza firmowa choinka jest i tak najpiękniejsza :))))
Prześlij komentarz